Czy restart Call of Duty Modern Warfare wygra z polityczną poprawnością?

 

Choć wiosna w pełni, tegoroczna zapowiedź nowego Call of Duty nieco się opóźnia, a to przyczyniło się do wszelkiego rodzaju plotek i przecieków. Kiedy jeden z nich potwierdza sam Jason Schreier z Kotaku, wiedz, że coś się dzieje. Po ostatniej serii tweetów, restart marki Modern Warfare wydaje się raczej pewny, o czym przekonamy się praktycznie za chwilę. Wybór świeżego podejścia do tego cyklu jest chyba jedynym rozsądnym wyjściem. Autorzy pozamykali wiele istotnych wątków i uśmiercili za dużo bohaterów, by próbować tworzyć jakąś sensowną kontynuację, a ewentualny prequel z miejsca rodziłby ograniczenia. 

Modern Warfare to kult, a próba ingerowania w kult i społeczność fanów to zawsze ryzykowny manewr.

Modern Restart

Uciekał hotelowymi korytarzami. Miał szczęście, że kula tylko go drasnęła. Pełen złych przeczuć pobiegł prosto do domu. Nie zdążył. Matka, brat z żoną, nawet ich dzieciak - wszyscy leżeli martwi. Tamci musieli za to zapłacić. Kumple… 

Washingtona załatwił od razu. Sparksa “zabrał” do siebie, by jeszcze raz popatrzył na jego rodzinę. Opowiedział mu, jak dobrymi ludźmi byli, boleśnie akcentując każde zdanie. Kiedy Sparks już powoli odpływał z bólu, podmienił jego nieśmiertelnik na swój i podpalił dom. Oficjalnie umarł. I tak już przecież nie miał po co żyć.

Manuel Roba czekał w swojej willi, aż jego konkurenci wybiją się sami w tej wojnie gangów. Nie przewidział tylko, że jedna osoba da radę prześlizgnąć się przez jego ochroniarzy. Kiedy na podwórzu wybuchły ładunki, zdecydował o ucieczce śmigłowcem. Dobiegał już do lądowiska, gdy niewielki, luksusowy Bell zamienił się w kulę ognia. Próbowali jeszcze walczyć w labiryncie pokojów ogromnej rezydencji, ale z nim nie mieli szans. Roba padł trupem na końcu. Wszystko wokół płonęło lub eksplodowało, gdy ubrana na czarno postać opuszczała te przeklęte miejsce.

- Naprawdę załatwił ich wszystkich sam?- zapytało z niedowierzaniem jedno z dzieci, które słuchało tak zaciekawione, że zapomniało zamknąć buzię. Inne wydawały się równie zahipnotyzowane. Ktoś jednak nagle o wiele brutalniej przerwał opowieść.

- Dosyć tych bzdur! Nie jesteśmy debilami! Na co oni jeszcze czekają???

 - Na mnie.- Narrator dziwnej opowieści nagle wstał, wyciągnął mały, ukryty dotąd pistolet i strzelił bez żadnych emocji, nie zwracając uwagi na rosnące w oczach dzieci przerażenie.

Pole do popisu jest więc spore, jednak stworzenie z tego czegoś na miarę pierwszej części Modern Warfare będzie ekstremalnie trudnym zadaniem. Nowe pokolenia, które znają głównie “kosmiczne” odsłony COD-a, może dadzą się łatwo oczarować, lecz po drugiej stronie stoi armia fanów kultowej misji All Ghillied Upi wąsatego Price’a, ciągle nie mogąca przeboleć śmierci Ghosta. Twórcy są tu trochę w tej samej sytuacji, co James Cameron próbujący wskrzesić Terminatora, tyle że oni jeszcze mają szansę nie zepsuć pierwszego wrażenia. Jeśli jednak teaser przesadzi choćby o włos w jakichś scenach czy szczegółach, Internet “pożre” Modern Warfare dislajkami i memami, zanim ktokolwiek w niego zagra.

Rok temu Activision wiodło się o wiele lepiej na giełdzie.

A Activision chyba bardzo zależy na dobrym przyjęciu nawet samej zapowiedzi - być może dlatego trochę ją w tym roku opóźnia, upewniając się, że nie będzie wtopy. Pomimo komunikatów o dobrych wynikach finansowych, wartość akcji firmy w porównaniu z zeszłym rokiem spadła o połowę. Nie pomagają jej kontrowersyjne komunikaty o masowych zwolnieniach, milionowych premiach dla kierownictwa, rozstaniu ze studiem Bungie czy chwalenie się mobilnym Diablo. Ostatnio nawet pojawiły się pogłoski o tym, że Call of Duty zaplanowane na przyszły rok ma ogromne kłopoty i grę na szybko zmieniono w zupełnie coś innego, niż pierwotnie zakładano. Taki rodzaj działania przerabiano już przy pierwszym Destiny i jak wiadomo, nie wyszło to najlepiej. Modern Warfare to już chyba jedyne “ciężkie działo” jakie zostało Activision, i nie dziwne, że firma wytacza je właśnie teraz.

Nic po rosyjsku

Słowo “teraz” może tu jednak odegrać kluczową rolę, bo teraz jest inaczej niż kiedyś. Seria Modern Warfare pojawiła się w czasach, gdy nawiązania do realnych konfliktów zbrojnych w grach były na porządku dziennym. Wiadomości telewizyjne kipiały od informacji z Iraku czy Afganistanu, a gry ochoczo podchwytywały temat. Odtwarzaliśmy losy amerykańskich żołnierzy w tragicznych misjach w Somalii i Afganistanie, strzelaliśmy się na Bliskim Wschodzie, a wrogami zwykle byli talibowie lub Rosjanie. Bomby podkładane przez terrorystów wybuchały na prawdziwych ulicach Londynu i na tych wirtualnych w grze. Ba - raz nawet rozstrzelaliśmy setki niewinnych cywili czekających na podróż w terminalu lotniska! Widzieliśmy to w grach, bo taka właśnie jest współczesna wojna, tak wygląda “modern warfare”.

Meczety i Amerykanie ginący na Bliskim Wschodzie – dawno nie widzieliśmy takich obrazków w grach od wiodących wydawców na rynku.

Czy jednak nadal żyjemy w czasach, w których gra od wiodącego wydawcy może zawierać misję w stylu No RussianW ostatnich latach widać głównie wyraźny odwrót od przedstawiania w grach nie tylko realnych konfliktów zbrojnych, nawiązań do prawdziwych wydarzeń lub państw, ale i jakichkolwiek kontrowersji. Nie ma już żadnych powodów, by zatrudniać doradców militarnych, obowiązkowych przecież kiedyś przy prawie każdej strzelance FPP. Dotarliśmy już do momentu, gdy nawet w temacie II wojny światowej twórcy stąpają na palcach, byle tylko nikogo nie urazić, zwykle kosztem historycznej autentyczności i klimatu. 

 

W rozgrywkach wieloosobowych walczymy dziś umownym awatarem, ubranym i uzbrojonym w najbardziej wymyślne kombinacje wyposażenia. Nie możemy już wyglądać, jak naziści czy terroryści. W Rainbow Six: Siege komandosi z USA strzelają do tych z Wielkiej Brytanii czy Polski w jakieś dziwnej formie paintballowego treningu - głupie, ale do takiej formuły nikt się nie przyczepi. Liczy się klimat sportowego turnieju, a nie walka dobra ze złem. W nadchodzącej odsłonie Ghost Recon nie będzie już nawet realnej lokacji. Po Gruzji, Etiopii, Meksyku czy Boliwii, seria zawita do bajkowej krainy. Wszechobecna w grach walka z armiami fikcyjnych korporacji na wymyślonym polu bitwy przyszłości jest bezpieczna i nie budzi kontrowersji. Nie prowadzi do dyplomatycznych protestów lub zakazu sprzedaży w jakimś kraju.

Modern Warfare nie bało się szokować. Dostęp do misji No Russian można było wyłączyć jeszcze przed rozpoczęciem gry.

To co jednak nie jest kontrowersją dla świata wokół gier komputerowych, często bywa zupełnie niestrawne dla graczy - tych najbardziej oddanych jakieś marce, największych fanów. Może nie jest ich wielu w porównaniu z grupą przeciętnych klientów, która pogra tylko chwilę, ale grę i tak kupi. Z pewnością są jednak najgłośniejsi w wyrażaniu swojej opinii. A na negatywny hałas wokół gry lub nawet jej zapowiedzi, wrażliwi bywają giełdowi inwestorzy. Wydawca staje w takim momencie niejako pomiędzy młotem, a kowadłem. I tak jest chyba w przypadku nowego Modern WarfareW jaki sposób można dziś zrobić restart gry, w której amerykańscy Marines ginęli na Bliskim Wschodzie i gdzie jako terrorysta zabijaliśmy dziesiątki niewinnych cywili? Czy autorzy powrócą do niewygodnych tematów, czy kompletnie przerobią uniwersum, by odpowiadało dzisiejszym standardom? 

Iść z Duchem czy duchem czasu?

Strzał był sygnałem. W tym samym momencie przez okna zaczęli wpadać na linach uzbrojeni po zęby komandosi. Na zewnątrz zawisły dwa śmigłowce Black Hawk, z których celny ogień snajperów uratował małą dziewczynkę. Wokół wybuchały granaty hukowe, panował totalny chaos. Cisza zapadła jednak po kilku sekundach. Wszyscy “tangos” byli zlikwidowani. Szkołę na Ukrainie odbito bez żadnych strat, w niemal podręcznikowo wykonanym szturmie.  

- Ten człowiek z opowieści, który się zemścił - to byłeś ty, prawda? – mała jakby nie pamiętała już, że chwilę wcześniej była zakładnikiem.

- Mała księżniczko… to tylko taka bajka, by jakoś odwrócić uwagę tych baranów. I udało się to doskonale. - Uśmiechał się pod nosem, ale tego już nie mogła widzieć. Jego usta zakrywała kominiarka. Czarna z motywem trupiej czaszki.

Wielu momentów z uniwersum Modern Warfare nie widzieliśmy jeszcze na monitorach.

Historia szturmu na ukraińską szkołę doskonale obrazuje omawiany problem. Atak komandosów w asyście śmigłowców na budynek szkoły to ciekawy materiał na misję w strzelance FPP, trudno jednak wyobrazić ją sobie bez grupy postaci NPC w roli zakładników – i to zakładników o wyglądzie dzieci! Poprzednio twórcy CoD-a nie mieli oporów, by pokazać małą dziewczynkę ginącą w terrorystycznym ataku bombowym, ale dziś szanse na to, by w grze wiodącego wydawcy pojawiły się takie sceny są raczej dużo mniejsze, zwłaszcza biorąc pod uwagę niedawne wydarzenia w tym kraju. A dlaczego mielibyśmy wziąć udział we właśnie takiej misji?

 

Według jednej z nie do końca potwierdzonych plotek, nowa odsłona Modern Warfare miałaby skupić się na kultowej postaci Ducha z drugiej części cyklu. Ów kult sprawił, że twórcy rozwinęli jego uniwersum poza samą grę. Ukazała się seria komiksów, z której dowiedzieliśmy się sporo o przeszłości Ghosta. To właśnie tam znajdziemy opisywaną scenę, prawdopodobnie inspirowaną trochę wydarzeniami w Biesłanie z 2004 roku. Obrazki w niszowej publikacji dla fanów nie mają jednak takiej siły medialnej, jak światowa premiera nowego Call of Duty. Dzieje Ghosta - jeśli to o nich będzie gra – mogą być w niej odpowiednio stonowane, bez nawiązania do jego działalności w Iranie, a tym bardziej do incydentu na Ukrainie. O wiele bardziej prawdopodobne jest, że zobaczymy wydarzenia z Meksyku, będące bezpośrednim powodem przemiany porucznika SAS – Simona Rileya – w tajemniczego Ducha.

W Modern Warfare ginęły już dzieci. Czy teraz twórcy odważą się pokazać atak terrorystyczny na szkołę?

Ghost i inni

Wybór Ghosta na głównego bohatera nowego CoD-a wpłynąłby również na ramy czasowe i ograniczył je do roku 2016 w grze. Znamy dokładnie alternatywną historię z uniwersum Modern Warfare. Działająca wtedy fikcyjna grupa uderzeniowa Task Force 141 powstała z konkretnym zadaniem - przeciwstawić się zagrożeniom z Bliskiego Wschodu oraz Rosji, gdzie coraz silniejsi stawali się ultranacjonaliści. Twórcom byłoby więc niesłychanie trudno wcisnąć tam ewentualne wrogie korporacje czy innych, sztucznie wykreowanych przeciwników z wymyślnym sprzętem. W restarcie serii można oczywiście poczynić pewne zmiany i przetasowania, ale każde zbyt duże odstępstwo od normy nie będzie raczej dobrze przyjęte przez fanów.   

Ghost raczej na pewno nie będzie jedynym bohaterem nowej gry, bo autorzy lubią przecież stosować retrospekcje i pokazywać różne wydarzenia. Równie popularny co Duch, jest kapitan Price ze swoim znacznie dłuższym stażem w SAS oraz występem w kultowej misji snajperskiej w Prypeci. Istnieje sporo możliwości, by dopełnić uniwersum nowymi, ciekawymi wydarzeniami lub nawiązać do tych istniejących. Świetnym puszczeniem oka w stronę fanów byłaby choćby egranizacja operacji Kingfish, w której Duch, Price, Soap, Roach i inni z TF 141, razem z Delta Force szturmują obiekt w ukraińskiej części Karkonoszy, by pojmać rosyjskiego terrorystę Makarova. Akcję znamy jedynie ze stworzonego przez fanów filmu, który dzięki swojej wysokiej jakości, został uznany przez twórców za kanoniczny. 

Znana z filmiku Operacja Kingfish, to idealny materiał na misję w nowym Modern Warfare.

Czas na ponowny przełom

Jeśli nowe Modern Warfare naprawdę miałoby trzymać się klimatu całej serii, nie wyobrażam sobie, żeby osiągnięto go bez powrotu do wydarzeń nawiązujących do najnowszej historii, do wojny z terrorem, realnych państw i formacji wojskowych. Wszystko to oznacza pójście pod prąd współczesnym trendom w świecie gier, bo ostatnią wysokobudżetową produkcją stworzoną według tego schematu był niezbyt udany Medal of Honor: Warfighter z 2012 roku.  Call of Duty, pomimo swojej odtwórczości i gonienia własnego ogona, zapowiada się chyba na jedną z najciekawszych premier tego roku. Nie pod względem wprowadzanych nowości, ciekawych pomysłów, a właśnie przez to, jak będzie próbowało pogodzić dawną bezpośredniość w podejmowaniu pewnych tematów do obecnej, ogromnej wręcz wstrzemięźliwości.

 

Pamiętajmy jednak, że kiedyś to właśnie Modern Warfare jako pierwsze odważnie przerwało coraz nudniejszą dominację strzelanin drugowojennych. Podjęcie tematu współczesnych konfliktów zbrojnych było tak ryzykowne i niepewne, że Activision miało nawet w odwodzie kolejną odsłonę gry w realiach II wojny światowej – Call of Duty: Devil’s Brigade. Zmiana okazała się jednak strzałem w dziesiątkę i nie tylko okazała się sukcesem dla firmy, ale mocno wpłynęła też na cały gatunek FPS-ów. Obecnie historia chyba zatoczyła koło. Strzelaniny potrzebują odpoczynku od otwartych światów w zamian za ciekawe kampanie singlowe. Najwyższy czas, by Modern Warfare ponownie ustaliło pewne standardy. Tylko, czy - ponownie - wystarczy odwagi?

 

DM
29 maja 2019 - 10:48