Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 3 lipca 2024, 16:39

autor: Maciej Bogusz

Ciężkie życie recenzenta, czyli o Shadow of the Erdtree okiem fana FromSoftware

Gry studia FromSoftware od zawsze stały wysokim poziomem trudności. Nie inaczej jest w przypadku najnowszej produkcji tej ekipy, czyli dodatku do Elden Ringa zatytułowanego Shadow of the Erdtree. Ale czy tym razem Miyazaki i jego drużyna odrobinę nie przesadzili?

Elden Ring to jedna z tych gier, które społeczność graczy będzie pamiętać bardzo długo. Dzieło studia FromSoftware znalazło się na moim radarze jeszcze przed premierą w 2022 roku. Nie tylko była to pozycja, za którą odpowiadał bardzo szanowany deweloper, ale była to też jego pierwsza próba stworzenia tytułu z otwartym światem. Szczerze powiedziawszy, miałem na początku wątpliwości, co się z tego wykluje – na szczęście szybko okazało się, że Miyazaki zaserwował świetny produkt, który absolutnie podbił świat.

Nieco ponad tydzień temu premierę po dwóch latach prac miał dodatek Shadow of the Erdtree, który podzielił społeczność graczy. Jedni uważają, że jest to rozszerzenie idealne – drudzy z kolei wskazują na zbyt wysoki poziom trudności, któremu nie pomagają błędy i braki w optymalizacji. Czy SotE naprawdę jest za trudne i dlaczego wzbudza tak wielkie poruszenie? Możliwe, że na te pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi i obie strony mają trochę racji. Niemniej jako „weteran” Soulsów postaram się opisać sytuację oraz przedstawić swoją opinię na temat tego całego zamieszania.

Niełatwa droga

Jestem fanem gier FromSoftware – mam do tego studia wielkie zaufanie i szacunek, ponieważ potrafi tworzyć dzieła światowej klasy nie tylko pod względem rozgrywki, ale i lore’u, którego odkrycie i rozszyfrowanie wymaga zaangażowania całej społeczności. Już jakiś czas temu przeszedłem Dark Souls 2, Dark Souls 3, Demon’s Souls, Bloodborne’a, Sekiro: Shadows Die Twice oraz Elden Ringa. Nie mam za sobą jeszcze tylko Dark Souls (grałem, ale nie ukończyłem). Można więc powiedzieć, że do serii Souls podszedłem trochę na opak, chociaż w planach mam zaliczenie całej trylogii we właściwej kolejności. Bloodborne i Sekiro tak bardzo mnie zachwyciły klimatem i systemem walki, że w obu wbiłem „platynę” (załączam screeny na dowód).

Elden Ring został moją osobistą grą roku 2022, z miejsca kupując mnie tym, jak zaprojektowano tu otwarty świat. Grając w „Eldeński krąg”, nie zauważyłem nawet, że brakuje mi zaledwie kilku trofeów do platyny, więc postanowiłem szybko to nadrobić. Te dwa akapity brzmią, jakbym chwalił się swoimi największymi growymi osiągnięciami. Nie było to moim celem, ale nie powiem – zdobywanie platyn w tych grach przyniosło mi dużo frajdy i satysfakcji. Nawet mimo faktu, że umierałem non stop, przeklinałem swoje umiejętności, chciwość oraz brak cierpliwości.

Elden Ring: Shadow of the Erdtree, Bandai Namco, 2024.

Oczywiście to nie tak, że jestem zaślepionym fanboyem gier z gatunku soulslike. Są w nich rzeczy, które mnie bardzo denerwują, jak np. karygodna praca kamery, bugi (przenikanie broni przeciwników przez ściany) czy brak pauzy. Dark Souls 2 bardziej przemęczyłem, niż przeszedłem – do dziś jest to w mojej ocenie najsłabsza odsłona tego cyklu. Wymienione powyżej wady tym bardziej przyprawiają o ból głowy, że występują w prawie każdej grze japońskiego dewelopera, co nasuwa wniosek, iż FromSoftware wcale nie zamierza ich eliminować.

Dola recenzenta

Nasza redakcja otrzymała wcześniejszy dostęp do Shadow of the Erdtree. Z racji tego, że miałem pisać recenzję na Gamepressure.com, byłem jednym z tych szczęśliwców, którzy mogli zagrać kilka dni wcześniej. Po odpaleniu rozszerzenia postanowiłem poszukać nowego rodzaju oręża – i szybko natrafiłem na zakrzywione ostrza, które wizualnie bardzo mi się spodobały, cechował je też ciekawy, oryginalnie zaprojektowany zestaw ruchów. Po ulepszeniu broni i zrobieniu respecu miałem gotowego wojownika-zabójcę, którym chciałem rzucić wyzwanie największym siłaczom Krainy Cienia (szczegóły dotyczące mojego buildu znajdziecie tutaj).

Po chwili eksploracji ruszyłem na pierwszego bossa, aby przetestować siebie i swoją postać. Tańczący Lew okazał się trudnym przeciwnikiem – niestety, szybko przekonałem się, że jeszcze gorszym jest kamera. Choć walka przebiegała bardzo widowiskowo, na pewno nie zapamiętam jej jako tej, która sprawiła mi największą frajdę. Na szczęście reszta starć z bossami mnie nie zawiodła, stanowiąc wyzwanie, jakiego szukam w tego typu grach.

Elden Ring: Shadow of the Erdtree, Bandai Namco, 2024.

Granie przed premierą ma jedną dużą wadę: recenzent musi radzić sobie ze wszystkim sam. Odnajdywać tajne przejścia, zaliczać skomplikowane questy poboczne czy zdobywać wiedzę metodą wielokrotnego umierania. Oczywiście nie jest to wada jako taka, odkrywanie takich rzeczy potrafi być wciągające – jednak czas na napisanie recenzji bywa ograniczony i lepiej nie zatrzymywać się w jednym miejscu na kilka godzin, bo akurat nie ma się pomysłu, jak ukończyć dany quest. Na szczęście na redakcyjnym Discordzie dzielimy się swoimi odkryciami i w ten sposób wzajemnie sobie pomagamy, a jak wiadomo – produkcje z gatunku soulslike to gry zespołowe.

Trudne, za trudne czy utrudnione na siłę?

Jeszcze przed premierą dodatku wiedziałem, że Shadow of the Erdtree wystawi moje umiejętności na próbę. Ba, właśnie tego oczekiwałem! Chciałem czegoś, co zapewni mi większe wyzwanie niż „podstawka”, i bez wątpienia to dostałem. Z finałowym bossem rozszerzenia walczyłem dobre trzy godziny, umarłem kilkadziesiąt razy, ale za każdym razem, kiedy mój ekran zdobił kultowy napis „YOU DIED”, wiedziałem, że zrobiłem coś nie tak, bo na każdy atak tego bossa jest jakiś sposób – czeka on po prostu na odkrycie. Po wielu przekleństwach i wątpliwościach w sens istnienia w końcu udało mi się zwyciężyć. Nie pamiętam, kiedy ostatnio odczuwałem taką satysfakcję po ukończeniu walki z bossem. Euforia dosłownie mnie rozsadzała i zacząłem krzyczeć na cały blok, z pewnością niepokojąc sąsiadów. W tym momencie przypomniałem sobie, dlaczego tak bardzo lubię gry FromSoftware – pozwalają na pokonywanie przeszkód z pozoru nie do pokonania. Tutaj przyznam się do jeszcze jednej rzeczy: podczas tej walki korzystałem z pomocy tzw. „łzy naśladowcy” (Mimic Tear).

Elden Ring: Shadow of the Erdtree, Bandai Namco, 2024.

W internecie można spotkać się z opiniami, że na przejście dodatku jest tylko jeden „prawdziwy” sposób. Absolutnie się z tym nie zgadzam, bo widzicie – mimo że jako ludzie jesteśmy do siebie podobni, to jednak się różnimy. Tak samo, uważam, jest z grami: każdy doświadcza danej produkcji na swój unikalny sposób. Miyazaki nie napisał nigdzie złotymi zgłoskami, że liczy się wyłącznie przejście Shadow of the Erdtree z jedynym słusznym buildem, bez korzystania z części mechanik dostępnych w grze, i tylko tak każdy z nas powinien grać. Grajmy tak, żeby sprawiało nam to frajdę, a jeśli tej frajdy nie odczuwamy, mimo że próbujemy wielu różnych metod, nie ma nic złego w wyłączeniu gry i sięgnięciu po produkcję, która pozwoli nam miło spędzić czas. Nie ma co słuchać krzykaczy, którzy po siedmiu godzinach walki z Rellaną mówią, że używanie „mimica” to easy mode – to kompletna bzdura.

Nie uważam, że Shadow of the Erdtree przesadza z poziomem trudności. Owszem jest ciężko, momentami nawet bardzo, ale przecież właśnie tego (przede wszystkim) szuka się w tego typu grach. Bossowie w dodatku mają więcej punktów HP w porównaniu z tymi z „podstawki”, zadają też więcej obrażeń oraz są bardziej agresywni. To wszystko czyni ich wyzwaniem na najwyższym możliwym poziomie, ale jeśli będziecie wytrwali i cierpliwi w nauce animacji ich ruchów, z pewnością zwyciężycie i poczujecie niezwykłą satysfakcję z pokonania tak wielkiej przeszkody. Wymaga to samozaparcia – w końcu nic w życiu nie przychodzi łatwo. Pamiętajcie również o eksploracji, bo ta w dodatku stała się niezwykle ważna za sprawą wzmocnień otrzymywanych z fragmentów Ostrodrzewa oraz Prochów Czcigodnego Ducha. Szukanie i wykorzystywanie tych przedmiotów bardzo ułatwia (!) grę – w ich znajdowaniu użyteczne są mapy interaktywne. Należy jeszcze wspomnieć o tym, że FromSoftware zdecydowało się zwiększyć wpływ owych wzmocnień na naszą postać, co niejako stanowi odpowiedź na komentarze internautów dotyczące zbyt wysokiego (ich zdaniem) poziomu trudności – Shadow of the Erdtree stało się więc nieco łatwiejsze.

A co Wy sądzicie na ten temat? Jestem ciekaw Waszego zdania.

Maciej Bogusz

Maciej Bogusz

Absolwent Filologii Angielskiej na Uniwersytecie Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Jego praca magisterska dotyczyła analizy lokalizacji gry The Last of Us. Z GRYOnline.pl związany od 2023 roku – pracuje jako tłumacz w serwisie Gamepressure.com. Przygodę z grami wideo rozpoczął na Pegazusie, a z czasem przeszedł do obozu Sony. Fan RPG-ów, strategii, soulslike’ów i innych wymagających produkcji, a także tytułów oferujących angażujące opowieści. Uważa, że Wiedźmin 3: Dziki Gon to najlepsza gra na świecie. Ponadto uwielbia książki historyczne (analizowanie przebiegu bitew to dla niego chleb powszedni) oraz filmy i seriale animowane.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Walka z którym z głównych bossów z Shadow of the Erdtree jest najbardziej satysfakcjonująca?

Zobacz inne ankiety