Prokuratura bada dzia�ania s�u�b na granicy. "�o�nierze nie potrafi� deeskalowa�"

- Wiemy o podbitych oczach, wybitych z�bach, o po�amanych ko�czynach - Aleksandra Guli�ska, przedstawicielka organizacji, kt�ra dokumentuje kryzys na polsko-bia�oruskiej granicy. Obserwatorzy m�wi� o eskalacji przemocy w ostatnim czasie. O swoich ustaleniach b�d� opowiada� prokuraturze, kt�ra prowadzi �ledztw w sprawie mo�liwego przekroczenia uprawnie� przez polskich funkcjonariuszy.

Przemoc wobec migrantów ze strony służb polskich oraz białoruskich służb na granicy eskaluje  - mówi Aleksandra Gulińska ze Stowarzyszenia We Are Monitoring, które jest częścią Grupy Granica. W relacjach migrantów, z którymi rozmawiają osoby ze stowarzyszenia, często powracają te same scenariusze. A ostatnio robi się gorzej.

Zobacz wideo Rafał Kowalczyk: Żubry są zwierzętami socjalnymi, stadnymi, rodzinnymi, łączy je silna więź

Gulińska zauważa, że w pierwszych miesiącach tego roku - i nowego rz�du - Straż Graniczna przestały stosować push-backi wobec osób, które trafiły do szpitali w Polsce. - Ale wywózki ze szpitali niedawno wróciły. To zbiegło się ze słowami premiera Donalda Tuska o tym, żeby "wszystkimi sposobami bronić granicy". Tym samym dał  zielone światło dla funkcjonariuszy. I sytuacja zaczęła eskalować - mówi i dodaje: - Cały czas odnotowujemy przypadki przemocy wobec migrantów i uchodźców, a także agresji słownej wobec aktywistów. Migranci mówią też o rosnącej agresji przemytników i służb w Białorusi.

Tylko w kwietniu grupy udzielające pomocy humanitarnej na granicy utrzymały zgłoszenia i prośby o pomoc od ponad tysiąca osób, w tym 115 dzieci i 122 kobiet (w tym siedmiu w ciąży). Ponad 600 z nich udało się udzielić wsparcia, z czego ponad 50 zostało zabranych do szpitali. Zgłoszono wywiezienie za mur 218 osób, 80 przypadków przemocy po polskiej stronie granicy i 90 po białoruskiej.

Prokuratura bada sytuację na granicy

W kwietniu Prokuratura Okręgowa w Siedlcach wszczęła śledztwo w sprawie m.in. przekroczenia uprawnień przy wykonywaniu czynności związanych z ochroną granicy przez funkcjonariuszy Straży Granicznej, Policji i innych służb w okresie od września 2021 r. do marca 2024 r. Gulińska poinformowała, że będzie przesłuchiwana w związku z tym postępowaniem.

- Jako jedna z organizacji monitorującej sytuacji na granicy zdecydowaliśmy się współpracować z prokuraturą w dobrej wierze. Biorąc pod uwagę, że kryzys humanitarny na granicy cały czas trwa, nasze zaufanie do państwa jest jednak ograniczone - mówi działaczka i dodaje: - Tym bardziej chciałabym, żeby osoby odpowiedzialne za naruszenia prawa na granicy oraz za stosowanie przemocy wobec osób w drodze zostały pociągnięte do odpowiedzialności.

Ponadto osoby działające na granicy obawiają się nowej strefy zamkniętę - którą widzą jako utrudnienie w niesieniu pomocy i dokumentowaniu działań służb - oraz zapowiadanej zmiany zasad użycia broni. - Wiemy, że na granicę trafiają żołnierze nieprzygotowani, bardzo młodzi, po bardzo krótkim szkoleniu. Nie potrafią deeskalować sytuacji, nie potrafią też panować nad własnymi emocjami. Często sami nie wiedzą, jak się zachować, jest dużo krzyczenia, nerwów, biegania bez powodu. A przecież mundurowi służą na granicy z Białorusią, gdzie każdy błąd może wywołać ostry kryzys polityczny lub nawet konflikt zbrojny - opowiada.

Jak wyglądają push-backi

Stowarzyszenie We Are Monitoring na bieżąco tworzy archiwum kryzysu na granicy. Zbiera dane - o liczbie migrantów, którym udzielono pomocy, ich krajach pochodzenia, stanie zdrowia. Z częścią - zależnie od możliwości - prowadzi też pogłębione wywiady, które dają ogląd sytuacji po obu stronach muru. Z tych rozmów wyłania się obraz systemowej przemocy - także ze strony polskich służb.

- Zbieramy te relacje od 2022 roku. I choć rozmawiamy z osobami, które przekraczały granicę w różnych miejscach, w różnych momentach, oraz pochodzą z różnych krajów, to ich historie są bardzo do siebie podobne - mówi Aleksandra Gulińska - Ludzie opowiadają, o sytuacjach, które należy ocenić jako co najmniej nieprawidłowe: używaniu gazu pieprzowego, rewizjach osobistych dokonywanych bez poszanowania dla godności człowieka, a także odbieraniu posiadanych przez osoby w drodze przedmiotów - plecaków, jedzenia, butów, pieniędzy, niszczeniu telefonów. Słyszymy też o stosowaniu przemocy.

- Od organizacji terenowych, udzielających pomocy humanitarnej w lesie, wiemy o podbitych oczach, wybitych zębach, o połamanych kończynach. Tak brutalne zachowania dowodzi jedynie braku profesjonalizmu ze strony mundurowych i nie ma nic wspólnego z zapewnianiem szczelności granicy i jej bezpieczeństwa.

Później - o czym informowało MSWiA - migranci dostają do podpisu oświadczenie o możliwości złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej w Polsce oraz o braku woli złożenia takiego wniosku. - Z naszych wywiadów wynika, że podpisy pod tymi dokumentami bywają wymuszane przez krzyki i szantażem, że ludzie są często wprowadzanie w błąd. Migranci mówią, że nie rozumieją systemu, procedur czy samych dokumentów - relacjonuje Gulińska.

Kolejny etap do samo "zawrócenie na linię granicy", najczęściej przez tak zwane bramki serwisowe w murze. - Ludzie są zmuszani do przechodzenia na drugą stronę krzykami, biciem i gazem pieprzowym. Po drugiej stronie wpadają w pułapkę  służb Łukaszenki bez możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym czy pomocy od kogokolwiek - mówi działaczka i dodaje:

- To, że te historie bardzo podobne świadczy o tym, że mamy do czynienia z systemowym działaniem. To nie "wybryki" pojedynczych funkcjonariuszy, a polityka państwa i odgórne przyzwolenie na przemoc.

Co z prawami człowieka?

Aktywiści i nie tylko od początku kryzysu argumentują, że push-backi, wymuszanie podpisywania dokumentów czy kierowanie ludzi na Białoruś - która nie jest bezpiecznym krajem - naruszają prawo międzynarodowe. Zwracają też uwagę, że wyrzucając wszystkich na drugą stronę granicy bez weryfikacji, tak samo traktuje się migrantów i przemytników, handlarzy ludźmi i ich ofiary. - A przecież nie ma to nic wspólnego z jakimkolwiek bezpieczeństwem - podkreśla działaczka.

Potwierdzają to także wyroki sądów. Według Gulińskiej wyrzucanie ludzi na Białoruś bez rozpatrywania ich indywidualnej sytuacji można także rozpatrywać w kontekście zakazu zbiorowych wydaleń cudzoziemców (z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka). To jej zdaniem także naruszenie zakazu zawracania ludzi do krajów, w których grozi im niebezpieczeństwo, który obowiązuje nas zgodnie z Konwencją Genewską. Zaś Białoruś nie jest dla migrantów bezpieczna - co także pokazują relacje zbierane przez organizację.

Przemoc w Białorusi

- Przemoc psychiczna, fizyczna, przemoc seksualna, bicie i szczucie psami, zmuszanie do ataków na polską infrastrukturę graniczną - Gulińska opisuje rzeczywistość po białoruskiej stronie granicy, która pojawia się w relacjach migrantów.

W niektórych relacjach migranci mówią o próbie unikania białoruskich służb podczas przejścia przez las.- Czasem migranci opowiadają: zatrzymał nas białoruski funkcjonariusz i zapytał, od którego przemytnika jesteśmy. To może świadczyć, że niektórzy przemytnicy mają lepsze, a inni gorsze relacje z białoruskimi służbami - mówi Gulińska.

Ci, którzy zostają "przejęci" przez białoruskich żołnierzy i pograniczników, trafiają pod ścisłą kontrolę. - Białorusini mówią, gdzie i kiedy przekroczyć granicę. Zdarza się, że dostarczają narzędzia, drabiny. I bardzo surowo karzą, kiedy granicy nie udaje się przekroczyć - opowiada.

Wi�cej o: